Sesje RPG

Marcix

-Wioska znajduje się pół dnia drogi stąd. U nas prawdopodobnie nie znajdziesz żadnej pracy, chyba że na siłę popytasz wieśniaków. Ale w większości przypadków to oni potrzebują pieniędzy bardziej niż ty. A co o tych grzybów, to są to pieczarki. Dużo ich w w tych lasach.

Dargo

-Heh... Dziękuję Pani. Do widzenia.- Po czym odchodzę od sprzedawczyni i kieruję się do sołtysa, drogą wskazaną mi przez wieśniaka.

Marcix

W krótkim czasie docierasz na skrzyżowanie, na którym znajduje się ziemisty plac z kamiennym, 3-metrowym pręgierzem. Obszar jest nieco opuszczony. Według twoich przewidywań okolica powinna się roić od zapracowanych wieśniaków. Tymczasem na placu możesz zauważyć najwyżej 5 osób, z czego 3 osoby to śmiejący się pijacy siedzący na ławce przed małą gospodą, wybudowaną w ramach karczmy. Poza gospodą w oczy rzuca się budynek z kamienną podstawą, do którego prowadzą murowane schody. Jest jeszcze dom z szyldem przedstawiającym nożyczki, oraz drugi, tuż obok, z szyldem, na którym widnieją skrzyżowane obcęgi i młotek.

Dargo

Nie zastanawiając się dłużej ruszam po schodach do budynku, w którym jak miałem nadzieję mieszkał sołtys. Kiedy jestem już przy drzwiach pukam do nich.

Marcix

Słyszysz kroki, a następnie drzwi otwierają się. Stoi w nich starsza kobieta ubrana w niebieską suknię.
-Dzień dobry, czego pan sobie życzy?- powiedziała.

Dargo

*Heh... Czego tak rzadko otwierają drzwi młode ładne dziewczyny... No nic...* Gdy tylko kobieta otwiera drzwi i zadaje mi pytanie odpowiadam: -Ja do sołtysa. Szukam pracy i chciałem się zapytać czy on by dla mnie jakiejś nie miał.-

Marcix

-A, w takim razie proszę wejść.- kobieta zaprasza do środka.

Dargo

Wchodzę do środka za kobietą z nadzieją, że sołtys będzie miał dla mnie jakieś zadanie.

Marcix

Zastajesz sołtysa za drewnianym stołem. Siedzi na krześle pisząc coś piórem po zwoju. Pokój jest pełen regałów ze skrzyniami i papierem. W kącie stoi doniczka z kwiatami, a ty stoisz na wytartym dywanie. Kobieta zamyka drzwi, po czym mówi do sołta:
-Kochanie, jakiś jegomość do ciebie.- po czym przechodzi do innego pokoju drzwiami za stołem zostawiając was samych.

Dargo

-Witam. Jestem Dargo.- Po czym kłaniam się sołtysowi kulturalnie. -Przychodzę by zapytać czy nie miałby Pan dla mnie jakiejś pracy?-

Marcix

Starszy mężczyzna przerywa pisanie, marszcząc brwi i patrząc ci w oczy, jakby chciał coś z nich wyczytać.
-Pracy? Nie wyglądasz mi na takiego, co szuka pracy. Wyglądasz na kogoś, kto szuka problemów.- zastanawiasz się, co masz na coś takiego odpowiedzieć.

Dargo

-Może i wyglądam, ale raczej stronię od problemów...- Odpowiadam mężczyźnie również patrząc mu się prosto w oczy jakby rozpoczynając pojedynek spojrzeń.

Marcix

-Przychodzisz od elfów, tak? Co cię tu sprowadza? Znowu po jakąś opłatę za wycinkę lasu? Heh... Nie ma dnia, w którym nie słyszałbym o jakimś elfie lub go widział. Widzę, że przykładacie się do tego.

Dargo

-Nie przychodzę ani od elfów ani od żadnej innej razy i nie jestem tu po to żeby brać opłatę za wycinkę lasu... Raczej jestem samotnikiem i szukam pracy...- Odpowiadam sołtysowi cały czas patrząc mu się w oczy.

Marcix

-I myślisz, że ci uwierzę? Przecież widzę, że kłamiesz. To może być podstęp.