Sesje RPG

Ronnon

-Tak, mam tam parę spraw do załatwienia. Możesz mnie zabrać ze sobą?

Marcix

-Oczywiście, czemu nie... Zaraz, ciebie też znam. Jesteś tym elfem co mi wyszedł na drogę? Ostatnio nie układała nam się rozmowa, nie umiem z wami gadać... Pomóż mi tylko z tym wypierdkiem, wrzucimy go na wóz, a ty go popilnujesz.- tu spotkał się z groźnym pomrukiem.

Ronnon

-Dobrze.
Łapię związanego bandytę za nogi i czekam aż wieśniak złapie go za ramiona. Gdy to uczyni, pomagam mu wrzucić go na wóz.

Marcix

Razem wrzucacie go na wóz. Wieśniak siada za lejcami, a następnie wykonuje nimi krókie szarpnięcie. Koń rusza na przód.
-Wskakuj.

Ronnon

Wskakuję na tył wozu i siadam koło związanego bandyty.
-Skąd znasz tego bandytę, zrobił coś w przeszłości aby zasłużyć na złą sławę?

Marcix

Po skręceniu w prawą odnogę drogi powoli wyjeżdżacie z lasku na otwartą przestrzeń.
-Znam go z listów gończych, podobno zgwałcił parę dziewuch. Kto wie, co zrobiłby elfowi. Hohoh...- podczas ataku śmiechu wieśniaka bandzior odzywa się do ciebie szeptem:
-Pssst, dam ci interesujący przedmiot, jak mnie rozwiążesz.

Ronnon

Mówię szeptem:
-A cóż mógłby mieć interesującego taki bandzior jak ty?

Marcix

-Zobaczysz, obiecuję..! Po prostu mnie rozwiąż..!- w tym momencie wieśniak przerywa śmiech, wycierając łzy. Dalsza rozmowa może przykuć jego uwagę.

Ronnon

Zwracam się do wieśniaka:
-W miasteczku słyszałem od pewnego człowieka coś o jakichś wygnańcach, ale nie chciał mi wyjaśnić kim są. Może ty wiesz coś na ten temat?

Marcix

Wieśniak wyraźnie spoważniał. Odchrząknął i zaczął mówić:
-Wygnańcy to banici naszego królestwa. Tworzą swojego rodzaju rebelię, chociaż poniekąd słabo zorganizowaną, bo nie mają konkretnego celu. Ich nazwa wzięła się od rozwiązania przez naszego nowego władcę kilku ugrupowań, które rzekomo zagrażały dobru państwa. Innymi słowy zostali po prostu wygnani i w ramach buntu naprzykrzają się porządnym obywatelom.- rozmawiając tak wśród stukotu kół i parskania truchtającego konia docieracie na skraj miasteczka. Punital zdecydowanie różni się od wioski, w której przebywałeś. Większość z domów ma kamienne fundamenty, mimo iż jesteś dopiero na przedmieściach. Poziom zaludnienia jest wyższy, ale mijani ludzie nadal patrzą na ciebie podejrzliwie.
-Hm, może lepiej wysiądź. Ludzie się na nas gapią. Spotkamy się wieczorem na rynku, spieniężę tego chłystka u jakiegoś pośrednika.

Ronnon

-Dobrze. Znasz może tutaj jakiś sklep z tkaninami?
Mówię podczas schodzenia z wozu.

Marcix

-Chyba znam. Pokręć się po ulicach przy rynku, jest taka jedna większa, nazywa się Handlowa, przy której jest wiele sklepów rzemielśniczych. Ewentualnie zajrzyj prosto na rynek, tam znajdziesz parę straganów, może znajdziesz to, co szukasz w przystępnej cenie.- to mówiąc wieśniak oddala się na wozie w kierunku centrum.

Ronnon

Rozglądam się wokół siebie. Patrzę w górę sprawdzając pozycję słońca.

Marcix

Stoisz na ziemistej drodze. W oddali zmienia się ona w drogę brukowaną, a po bokach są wybudowane domy, im bliżej środka wioski tym solidniej wyglądające. Niedaleko zauważasz małe skrzyżowanie.
Słońce wyraźnie przeszło już przez najwyższy punkt, co wskazuje na porę mocno popołudniową.

Ronnon

Idę w stronę brukowej drogi, przyglądając się budynkom, które mijam.